Porównaj sobię ile Niemiec kupi za średnią pensję np. litrów paliwa, mleka, artykułów gosp. domowego co określa siłę nabywczą pieniądza a zrozumiesz, że nasze zarobki w stosunku do cen w sklepach są mizerne. Pracuję w niemieckiej firmie, koledzy z centrali piastujący takie samo stanowisko zarabiają tyle samo ile ja lub maks. 25% więcej, tyle że w EUR. Zakładając że nasze pensje to 8000 PLN-EUR/msc, Niemiec potrzebuje odkładać pensję przez 5 miesiące na zakup auta klasy kompakt (np. VW Golf około 35 000 EUR), ja muszę odkładać na ten sam cel 2x dłużej (cena w salonie około 70 000 - 80 000 PLN).

Nigdzie nie napisałem, że tak nie jest. Nakreśliłem tylko, że to nie jest takie czarno-białe, jak to ludzie lubią przedstawiać. No i to twoje porównanie zrobiłem sobie wyżej. Przez pewien czas zarabiałem w zasadzie najniższą krajową w Holandii, także na miesiąc wychodziłem 1000 euro z hakiem. Prawię połowę z tego szło na mieszkanie. W przeliczeniu na złotówki, to w sklepie wydawałem fortunę. Ale na euro, to wcale nie było tak wiele. Nigdy nie przejmowałem się cenami i zawsze mi na wszystko wystarczało. Już rozumiesz do czego zmierzałem?

Czyli rozumiem, że taka sobie benzyna kosztuje w Niemczech czy Holandii 4 euro za litr a gaz 1,60 euro za litr. Swego czasu było nawet coś takiego: w Niemczech worek cementu kosztował 7 złotych a w Polsce 16 złotych. Nadal niemieckie proszki i płyny do prania są tańsze i efektywniejsze - wystarcza nawet na 4 razy więcej prania - niż polskie.

Pawle, zgodzę się z tym. Nie wiem czy to była odpowiedź skierowana do mojego komentarza, ale i tak się ustosunkuję. Gdyby tak ktoś pomyślał, to nie twierdziłem, że każdy produkt jest droższy w przeliczeniu na złotówki. Ba, często trafiałem na produkty, które były zauważalnie tańsze. Jedyne, co chciałem pokazać, to że rzeczywistość nie jest taka różowa, jak się ludziom wydaje. Jedną rzecz kupię taniej, drugą też, ale trzecia będzie już droższa, no i wynik nie jest już taki zadowalający. Ale po raz kolejny zaznaczam, że mówię tutaj o przeliczniku na złotówki.

Z prostego... Konkurencja na to nie pozwala.

no własnie, to nie nazwa waluty mówi jakie mają być ceny tylko rynek

Na cenę produktu składa się kilka czynników. W polsce mamy drogie produkty w stosunku do przeciętnych zarobków ponieważ jest wysokie opodatkowanie pracy, czyli wysokie koszty produkcji, wysoka składka ZUS, podatek dochodowy, często i wysokie ceny paliw mają wpływ na koszty transportu surowców.Gdy produkt trafia do sklepu cena produktu zwiększa się o marżę i VAT. Gdyby nie ZUS, podatek dochodowy, zbyt wysoki VAT i akcyza na paliwo, byłoby duuuużo taniej. Konkurencja natomiast działa korzystnie dla konsumentów.

Oj konkurencja pozwala. Przykład. Nikt z handlarzy nie kupi ode mnie orzechów włoskich za więcej niż 3 złote ale w takiej biedronce można te same orzechy kupić za 25 złotych.

Jak byś był przedsiębiorczy, to sprzedałbyś te orzechy bezpośrednio do konsumenta, a nie do handlarza, który działa z uzasadnioną zasadą kupić taniej, drożej sprzedać.

A ty widzę jesteś typowym bezmózgim PiSdzielcem! I nawet nie wiem, czy mi się chce to tłumaczyć, bo nie zrozumiesz. Jeśli np. w Czechach coś kosztuje (w przeliczeniu z koron) 1 euro, to znaczy że Polak musi za to zapłacić ponad 4 zł. A teraz Polska zamienia złote na euro w przeliczniku nie 1:4 ale 1:3. Czyli teraz, za to "coś" w Czechach, Polak musi już zapłacić nie 4, ale 3 (dawne) złote. A więc zrobiło się dla Polaków taniej! Natomiast dla Czechów, zrobiło się w Polsce drożej!

...i na tym polega właśnie cała "zabawa", żeby przyjąć taki kurs wymiany, aby Polacy stali się dzięki niemu BOGATSI czyli żeby wynagrodzenia Polaków realnie wzrosły! I oczywiście wszyscy się mylą! Wszystkie kraje bałtyckie, Słowacja i wiele innych. Tylko Polacy tacy mądrzy, że uważają, że na Euro tylko by stracili. A prawda jest taka, że to wynika z polskiej głupoty i braku znajomości prostej matematyki! A dlaczego np. Czesi nie chcą Euro? Bo Czesi mają MOCNIEJSZĄ walutę! Złotówka do euro straciła około 30%, ale do korony aż... 50! Dlatego akurat im się to nie opłaca. Wszystkim innym

nefretette, może nie jest nieprzyjemnie, ale to Litwini mieszkający przy naszej granicy okupują w weekendy polskie markety. Zapraszam na zakupy w Sejnach lub Suwałkach, 60% aut na parkingach Biedronek, Lidli i innych Kauflandów to przyjezdni z Litwy wywożący pełne wózki zakupów. Euro dało im popalić, nawet burmistrz Łoździei zabronił swoim urzędników robienia zakupów w Polsce pod groźbą kar finansowych.

Widzę, że niektórzy się nie zgadzają z PROSTĄ MATEMATYKĄ!

Dostrzegasz różnicę między samochodem a produktami spożywczymi, które kupujesz regularnie?

camovi i inni płatni europejscy naganiacze - chyba nie słyszeliście o warunkach konwergencji że chrzanicie o ustalaniu kursu. ani o sile nabywczej. 2. nie mając żadnego przemysłu, jedyną siłą tego wydojonego kraju jest tania siła robocza - przy kursie 1:3 zero inwestycji i wpływów z podatków, równia pochyła. 3. jedzcie na słowację - 1sze co mówią to jak im źle i drogo z euro. 4. kładźcie głowę na gilotynę ale tylko swoją barany z kodu....

Co ty bredzisz camovi? W każdym kraju, w którym wprowadzono euro obywatele odczuli wzrost cen. Niemcy choć bardzo bogaci pozbierali się dopiero niedawno po rewolucji walutowej. Znam wielu Niemców, Austriaków i Francuzów, z racji mojej pracy, i wszyscy to potwierdzają. Niemcy cały czas tęsknią za marką bo było zwyczajnie taniej. A wahania kursu walut to normalna rzecz. Jak wiadomo najniższy kurs euro w historii to 3.2 w sierpniu 2008 (pół roku później 4,99).