Dziś miałem z rowerzystą przygodę. Dojeżdżałem samochodem do skrzyżowania na którym chciałem skręcić w lewo. Przede mną jechał rowerzysta który zjechał do prawej krawędzi jezdni i oparł się nogą o śmietniczkę przy przejściu dla pieszych czyli chce jechać w prawo. Gdy zapaliło się zielone ja ruszyłem spokojnie a rowerzysta wystartował i wjeżdżając mi prawie pod koła skręcił w lewo. Gdy zahamowałem i zatrąbiłem pokazał mi środkowy palec i zwyzywał mnie od "ch..." po czym wjechał na chodnik i popędził między pieszymi. Oczywiście rower nie miał świateł, lusterek a facet kasku.