Niedawno byłem na zgniłym zachodzie. I akurat była tam organizowana Pride Barcelona. Czyli jak to w Polsce mówią, promocja homoseksualizmu. Ale postanowiliśmy pójść zobaczyć, jak ta parda wygląda. Choć po lekturze prawicowych mediów, byłem bardzo zaniepokojony, że z tej parady wrócę z muślinowych chłopakiem, a moja dziewczyna z jakiś babochłopem, to nic takiego nie miało miejsca. A poć wystarczy na takich popatrzeć i cyk, jest się jakimś LGBTQXYZ. Było tam mnóstwo ludzi, rodzin z dziećmi, turystów. Gdzieś wyczytałem że 250 000. Nie było żadnych burd, rozrób ani policji w bojowym rynsztunku. Pr

Przejechało kilkanaście platform z różnymi przebierańcami, wszystko odbyło się w miłym piknikowym nastroju. Parada kończyła się przy Av. Maria Cristina, gdzie była główna scena i wieczorna impreza. Która też odbyła się bez burd i rozrób. Pomimo tego, że przebywałem kilka godzin w siedlisku promocji homoseksualizmu, jakoś nie zerkam z lubością na tyłki moich kolegów. Może więc jednak nie jest tak, jak to sugeruje lepszy sort polaków.

Lepszy sort Polaków to nawet do Ikei nie będzie chodził, bo się boi że zamiast z nowym stołem wyjdzie z nowym chłopakiem

Kozak w hełmie, z tarczą i pałą, i rozkazem.