a ja nigdy chyba sam bym nie wpadł, że mi życie wieczne, jakieś zbawienie, jest do czegoś potrzebne. nigdy też nie czułem się z zasady jakos winny, grzeszny, czy coś. ale to też piękna manipulacja, z racji reklam wszechobecnych ludzie się trochę uodpornili na to: stworzyć potrzebę, aby ją zaspakajać. jak koncern tytoniowy. los konsumenta obchodzi o tyle, o ile zysku nie zakłóca zanadto. trudno klesze pojąć, że z rąk niedawno trzymanych w majtkach dziecka wafelek inaczej smakuje. groza. tak to działa w praktyce: piyertoli się potwornosci, nawet o tym nie wiedząc.

"stworzyć potrzebę, aby ją zaspakajać" - ot i cała istota religii. A jak nie chcą uznać tej potrzeby dobrowolnie, to się narzuci siłą: chrześcijaństwo jednej trzeciej ludzkości, islam jednej czwartej.

2tys. lat sprzedawania tych historyjek, a starozakonni nawet dłużej, to i był czas to doszlifować.

a nawet jesli się zdarzy, to nie są przenoszeni do nowej piekarni, chlebożercy nie wymachują siatami z masłem i dżemem pod sadami, ani nie smarują tymi substancjami drzwi ofiarom. nikt też sprawie łba ukręcac nie próbuje, ani też piekarz nie zachwa... no dobra: tu jest pewna zbiezność: żryjcie nasz chlebuś, a nigdy was brzuszki nie rozbolą.