Tak tez czynilismy, gdy wbrew obietnicom towarzyszacym wprowadzaniy wcale nie byla. Odrabialismy lekcje w szatni, albo za winklem na laweczce z fajkiem. Aczkolwiek wolalibysmy wczesniej do domu. A przed matura dyro nas zawezwal, i otrabil, ze wiecie, rozumiecie, moze do matury nie dopuscic, jak nie przechodzimy ostatniego roku. Ciezko tego klecha zalowal chyba...

A moi się świetnie bawią podczas takich godzin. Śniadanka szykuja( raz nawet toster przynieśli i tosty robili:)). Albo w bibliotece siedzą i jest wesoło. A jeździć i tak muszą tak jak autobusy są więc żadnej różnicy. Tylko trzeba chcieć nie chodzić lub mieć normalnych rodziców

Jak napisalem, wolelibysmy, zeby umow dotrzymywano, i moglibysmy isc do domu wczesniej. Nie chodzi o omolicznosci towarzyszace, tylko o zasady wzajemnego szacunku. Skoro korzystaja z pomieszczen szkoly, a zajecia nieobowiazkowe, to nie wyobrazam sobie klubu karate w srodku zajec.