Komentarze użytkownika bingo73

Pół biedy, jak dochodzi do tego, gdy masz 40 czy 50 lat, masz ileś lat pracy, masz jakieś zaskórniaki, ale problem pojawia się, gdy ci się coś wydarzy w wieku 20 kilku lat, gdy nie masz jeszcze nic odłożone, nie masz jeszcze renomy i stałej pracy, historii kredytowej, a tu nagła ciężka choroba lub wypadek. Nie zapomnij też, że twoje składki idą też na funkcjonowanie pogotowia. W razie wypadku, przy twoim podejściu, żaden z lekarzy do ciebie nie przyjedzie, bo nie ma publicznego pogotowia.

co do sensu odprowadzania składek - mamy poważny problem, ale problem nie tkwi w tym, że odprowadzamy składki, ale w tym, że te pieniądze nie są w żaden sposób powiązane z twoim ewentualnym leczeniem. Szpitale i lekarze mają limity i kontrakty. Nie muszą starać się o pacjenta, bo on i tak do nich przyjdzie, nawet do najgorszego szpitala, bo najważniejszym obecnie kryterium są wolne miejsca. Dodatkowo lekarze mający prywatne praktyki i pracujący w szpitalach nie mają żadnego interesu, by kolejki były krótsze. Długa kolejka powoduje bowiem, że mają możliwość jej skrócenia za odpowiednią opłatą.

W każdym normalnym zakładzie pracownik pracując dla pracodawcy nie może równocześnie prowadzić swojej firmy dokładnie o tej samej działalności. Nie wspominając o tym, by swoich klientów przyjmował w biurach / warsztatach firmy i tam jeszcze świadczył usługi. No i nie do przyjęcia jest sytuacja, by klient przychodził do firmy, a pracownik kazał lub sugerował mu przyjście do prywatnego gabinetu pracownika w celu uzyskania dodatkowej odpłatnej porady czy ustalenia szczegółów, by potem i tak zrealizować zlecenie w macierzystej firmie. A w szpitalach to jest norma. I to jest największy nasz problem

Póki lekarze będą wyłączeni przez swoich szefów z podpisywania lojalek (bo nie prawdą jest, że nie ma przepisów które zakazywały by takich praktyk), i będą przyznawane limity, nic się nie zmieni. Likwidacja limitów i praca lekarzy albo w szpitalach, albo prywatni spowoduje wprawdzie początkowe problemy (masa operacji przy jednoczesnym braku lekarzy), ale pozwoli rozwiązać ten problem. No i pamiętajmy, że lekarze kształcą się w państwowych szkołach, a więc na nasz koszt, a dokształcają się za pieniądze szpitali, a nie własne.

ale najważniejsze z tego wszystkiego jest to, że ty masz swoje zdanie i umiesz je argumentować. Jeszcze trzeba zacząć działać w tym kierunku. I nie mówię tu o pikietach czy rozróbach, ani też o strajkach, bo to nic nie da oprócz kolejnych kosztów przerzucanych na podatnika. Trzeba stworzyć plan naprawczy, a nie tylko same hasła (jak to obecnie ma miejsce u wszystkich bez wyjątku). Bo wszelkie hasła pt. uzdrowienie służby zdrowia, czy też jej likwidacja, to tylko hasła, a nie nawet szkielet przyszłych nowych zasad.

Mało tego, tą opłatę obecnie przyjmują oficjalnie, w ramach swojej prywatnej praktyki. A w bardzo wielu przypadkach prywatne przyjęcia, operacje i zabiegi w szpitalach są też robione w ramach limitów i NFZ. Czasem nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, ciesząc się, że za prywatną operację zapłacimy kwotę x, i termin mamy na jutro, a inni czekają na tą operację dwa lata. Jak to jednak jest, ze ta operacja normalnie kosztuje 3x? Bo jest to operacja z kontraktu i NFZ za nią płaci ....

nie każdy ma żonę lub męża, która/który jest w stanie utrzymać cały dom, spłacać kredyty i jeszcze dodatkowo się zadłużyć na kolejny kredyt. Nie wspominając o tym, że nie każdy ma rodziców czy braci, a jeśli ma, że oni są w stanie wziąć kredyt na leczenie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile osób np. w USA cierpi i umiera, bo mimo, że ma opłacone ubezpieczenie, to ubezpieczenie pokrywa tylko 90% kosztów leczenia, a ich nie stać na pokrycie tylko tych 10%. i nie mówię tu o osobach najniżej uposażonych. Problem ze służbą zdrowia jest, ale gdyby jej nie było, byłby dużo poważniejszy problem.

jak chcesz zobaczyć skalę tego problemu, jedź do Afryki, i nie na sawannę czy pustynię, ale do dużych miast. Póki jesteś zdrowa, masz pracę, pieniądze i żyjesz. Ale wystarczy chwila, wypadek, choroba czy inne zdarzenie losowe, które wyłącza cię na chwilę z życia i tracisz wszystko. Zwykłe złamanie nogi może sprowadzić cię na samo dno. Nie doceniamy tego co mamy, bo to mamy. Doceniamy, jak stracimy ....

nie chodzi o zmarłych, którzy mają spadkobierców, ale o zmarłych, którzy ich nie mają. Jak słusznie zauważono, banki chętnie je zostawią na swoich kątach, bo mogą nimi obracać, ale nie są równocześnie spadkobiercami, a więc w razie wystąpienia jakiegoś dłużnika, to nic się nie dzieje. No i bank doskonale wie, ile na kącie jest. Bardzo wygodna sprawa. Z drugiej strony rząd wolałby te pieniądze zabrać, bo rzadko się zdarza, by ktoś mający środki na koncie był nie wypłacalny.

bo to są okna włamaniowe ;-)

zdjęcia nie dają żadnego obrazu, bo ukazują pojazdy w trakcie kolizji, a nie po. Widać choćby po ułożeniu pojazdów, poduszkach powietrznych czy obciążeniach dynamicznych zawieszenia, że są wykonane w różnych stadiach kolizji. Dopiero zdjęcia po zakończonej kolizji mogą dać jakiś obraz. No i wyniki badania manekinów, bo w sumie o to niby chodzi. Dla przypomnienia - czołgi z lat 70 po śmiertelnych wypadkach bez problemów można było odbudować, niejednokrotnie nie była nawet naruszona geometria, obecnie kierowca bez szwanku, ale samochód nawet po stłuczce nie nadaje się do naprawy.

bo miał ich pod ręką, a Hitler nie.

bo wiedziały, że opieka na Zosią nie da im żadnych profitów ...

i tak będzie póki są limity, a pieniądze do służby zdrowia wpadają z kontraktów. Nie będzie kontraktów z limitem, nie będzie prywatnych praktyk lekarzy pracujących w szpitalach, będą umowy z NFZ miały też prywatne lecznice, pacjent będzie wybierał, gdzie chce się leczyć, a nie gdzie mu się uda załapać na wolny termin, połowa limitów zarezerwowana dla pacjentów z prywatnego gabinetu ordynatora i jego kolegów, a szpital dostanie pieniądze tylko za pacjentów, którzy będą się chcieli leczyć.

NFZ to tylko pośrednik, a przed NFZ szpital też dostawał z góry zarządzoną kasę, niezależnie, czy coś robił czy nie, tylko za to, że był i miał łóżka dla pacjentów. System też był idealny do korupcji, choć obecny jest jeszcze lepszy, bo nie dosyć, że płacisz łapówkę, to robisz to w sumie legalnie i lekarz nawet niczym nie ryzykuje.

no cóż, jak by zacząć tak naprawdę liczyć, to się okaże, że do kieszeni Państwa jeszcze więcej trafia - wprawdzie średnio płacony VAT jest niższy (sporo produktów jest na wacie niższym niż 23%), ale dochodzą podatki, akcyzy czy inne dodatkowe koszty, ukryte w kwotach netto produktów, do tego dochodzą wszelkie opłaty administracyjne i podatki od nieruchomości, które również płaci prawie każdy, bezpośrednio lub pośrednio (prze choćby wynajem czy czynsz), opłaty za produkty z państwowych firm, opłaty za np. autostrady, wydawane nowe dokumenty, itd. i tak powinno być, a państwo powinno inwestować

w społeczeństwo, bo to się po prostu państwu opłaca. Ale właśnie u nas brakuje tej drugiej strony - inwestycji w społeczeństwo, by jeszcze więcej wpływało do kasy państwa. a zasada jest taka, że im więcej państwo da społeczeństwu, tym więcej od niego dostanie, a i samo społeczeństwo więcej otrzyma, bezpośrednio i pośrednio od państwa. U nas niestety brak przemyślanych inwestycji prowadzi do ubożenia państwa, a im państwo biedniejsze, tym społeczeństwo biedniejsze (z może małymi wyjątkami). Dobry pracodawca wie, że doinwestowany pracownik więcej zarobi dla niego, mimo większych nakładów.

przepisy mówią o orzeczeniu, a nie jego kopi, więc nie ma tu żadnego problemu ze sprecyzowaniem. Jeśli kopia by była dokumentem, było by to podane. A jeśli ktoś nie widzi różnicy między oryginałem a kopią, to zapraszam do mnie do pracy - wynagrodzenie dostanie w kopi banknotów, bo przecież nigdzie w przepisach nie jest sprecyzowane, czy wypłata ma być w oryginałach, czy kopiach.

Po pierwsze, jeśli ma uprawnienia, to w odwołaniu je przedstawia i nie musi płacić. Po drugie, brak nogi nie jest równoznaczny z uprawnieniami, pomijając już fakt, że i uprawnienia można mieć różne (I lub II grupa), a ulga na kolei jest różna dla I i dla II grupy. No i w niektórych pociągach (m.in. PKP) jest ograniczona ilość przejazdów w ciągu roku z ulgą. Przepisy są jasne, a ulgi nie są przysługują od samego faktu inwalidztwa, ale od uprawnień, jaki się ma z powodu inwalidztwa.

ograniczona ilość przejazdów jest wiochą, i to nie podlega żadnej dyskusji. a co do wyciągu ze strony PKP - jak już coś przytaczasz, to rób to dokładnie - cytat dotyczy pobierania opłaty za bilet kupowany u konduktora, a nie dotyczy uprawnień do biletów ulgowych (bo skąd konduktor ma wiedzieć, czy masz I czy II grupę), no i dotyczy PKP, a nie kolei śląskich.