Komentarze użytkownika dupa-mariana

what the hell? Koło mnie jest miejscowość Ruchocice, a kawałek dalej Dymaczewo

To tak samo jak te wszystkie kraje, które mają bądź miały w nazwie słowo "Demokratyczna", jak na przykład Niemiecka Republika Demokratyczna, Demokratyczna Republika Konga, Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna...

ja się zastanawiam, w którym odcinku Korony Królów pojawi się Kaczyński

Tupolew ma trzy silniki umieszczone w części ogonowej, a nie na skrzydłach. Z tego też powodu statecznik poziomy ma na górze. Tupolew nie ma drugiego pokładu (drugiego rzędu okien) - obstawiam, że ten samolot ze zboża to Boeing 747, słynny Jumbo Jet, więc z pewnością nie leciał nim Kaczyński. Jak już, to prędzej Obama. To chyba eksperci Macierewicza projektowali

120 Norwegów zdobyło 40 medali, czyli jeden medal na trzech, a u nas 60 zawodników zdobyło dwa medale, a więc jeden na 30-stu. Jak nie trudno policzyć, jesteśmy od nich 10 razy słabsi. Norwegia ma tylko 5 milionów mieszkańców a wtedy to już będzie 70 razy gorszy wynik. Faktycznie, wiocha.

Ja akurat znam języki i rozumiem o czym śpiewają. Wykonawcy, których lubię nie śpiewają o majteczkach w kropeczki. Owszem, zdarzają się piosenki z durnym tekstem, tylko, że one najczęściej mają równie beznadziejną melodię i nie słucham tym bardziej. Nie wiem co to te "Lody na patyku" albo "Żono moja", więc nawet po trzeciej flaszce bym tego nie zamówił. Jeżeli już zbierze mi się na śpiewy chóralne to prędzej jakieś "Nie płacz Ewka", "Przeżyj to sam" albo "Nothing Else Matters". Czego słucham? Wszystkiego oprócz diso polo. Może być Prokofiew, Qu

w dzisiejszych czasach nie znać przynajmniej angielskiego to wiocha. Ja znam cztery języki i gdybym miał czas, z chęcią zabrałbym się teraz za jakiś japoński lub koreański. Co się tyczy proporcji muzyki polskiej do zagranicznej to są w tej kwestii odpowiednie przepisy i rozgłośnie ich przestrzegają, bo inaczej by musiały płacić spore kary. Po północy lecą prawie wyłącznie polskie piosenki, a w dzień faktycznie zagranicznych jest więcej, bo tego chcę słuchacze.

Jakbyś wolał to robić sam to sobie rób, ja jednak bym wolał z kobietą.

Moja żona pracuje w szkole. Wyjeżdża o 7:00, wraca o 18-tej i jeszcze przywozi ze sobą służbowy komputer żeby w weekendy popracować. Faktycznie, zarabia coś około 2500 zł tylko te godziny zupełnie się nie zgadzają. Nie dorobi sobie na "korkach", bo jest kierowniczką świetlicy szkolnej, więc czego by mogła uczyć? Oprócz tego ściga rodziców żeby płacili za obiady, zbiera pieniądze za mleko, ma mnóstwo papierkowej roboty związanej z rozliczeniem kuchni, zakupów i wydawaniem posiłków. Organizuje przetargi na dostawy, przygotowuje dzieci do konkursów, organizuje kiermasze...

Zaraz, zaraz... a co w zamian? Klientka szuka kogoś, kto wykona dla niej usługę no to się coś należy. Tak sobie myślę, że na przykład mogłaby odegrać scenę w której wciela się w rolę namiętnej kochanki, to tak około godziny by zajęło, więc chyba uczciwa propozycja.

Brytyjczycy wystosowali zaproszenie do popieranego przez Moskwę rządu w Warszawie żeby przysłali przedstawicieli Ludowego Wojska Polskiego ale ci odmówili, podobnie jak ruscy. Wszyscy się wtedy bali Stalina i armii czerwonej, Cała ta sytuacja z dwoma rządami, z dwoma armiami była dla nich mocno niezręczna. Wojna się skończyła trochę nie po ich myśli, nie zanosiło się na to żeby ruscy się mieli wycofać ze środkowej Europy, więc trzeba było jakoś sobie poukładać, nikt na wyspach nie chciał nowej wojny, a Stalin tylko czekał na pretekst, bo on chciał zająć całą Europę, aż do Portugalii

poproszę kebab, a nie kebaba, tak samo jak czytam wiersz, a nie wiersza i gram koncert, a nie koncerta. Po drugie, w eleganckiej, francuskiej restauracji nie podaje się byle czego i byle czego nie pije. Tam się zamawia na przykład "Pigeons a la francaise rotis en cocotte et farcis aux raisins." Do tego bierzesz butelkę Chablis i może jeszcze "l'asiette des fromages. Jeżeli zaś sprawia ci przyjemność upaćkanie się sosem wyciekającym z bułki i lubisz popić Coca-Colą, bo się fajnie po niej beka, to idź dziecko do gościa w przyczepie, bo restauracja, nóż, obrus, kieliszek, widelec n

Pamiętam, straszny syf - kranówa + cukier + aromat + barwnik. Ojciec mojego kumpla coś takiego produkował, a jak stary nie widział, to robiliśmy krótkie serie specjalne - zamiast oranżady było wino albo jakiś inny drink. Na studniówkę albo na dyskotekę - rewelacja. Można było wnieść i nikt cię na bramce nie zatrzymał. Butelkę to mogli odkręcić i powąchać ale przecież nikt nie będzie dziurawił woreczka. Jak to mówią: "Starość nie radość, młodość nietrzeźwość."

Nie raz robiłem w nocy za odciągacz pokarmu, gdy żonie w nocy nie chciało się iść do kuchni, przynosić całego tego ustrojstwa tylko wyciągała mlecznego cyca i pytała czy nie chce mi się pić. Zawsze mi się chciało, uwielbiałem... W ramach eksperymentu wlałem kiedyś też do kawy i nie było smaczne.

kamerka nic nie uratowała - debil pewnie uszkodził jej samochód, a potem po prostu zwiał zostawiając kobietę z podrapanym zderzakiem, wgiętą maską i pękniętą szybą.

Skład słynnych herbatników "Petit Beurre" (po francusku "masełko"): mąka pszenna, cukier, olej palmowy, syrop cukru inwertowanego, substancje spulchniające: węglany amonu i węglany sodu, serwatka w proszku (z mleka), sól, emulgator: lecytyny, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, aromat. Jak widać, w "masełku" nie ma w ogóle masła. Znalazłem nawet przepis na domowe ciasteczka maślane, gdzie w składzie nie było masła tylko margaryna i śmietanka.

0,70 EUR to jakieś 3 złote, a u nas 2,20 podobno. Wybieram tańsze - olej palmowy to nie jest jakaś trucizna lecz taki sam olej jak każdy inny. Wyciska go się z owoców palmy olejowej, a nie ze szmat i zdechłych kotów. Owoce rosną wysoko na drzewach, więc raczej nikt ich nie pryska żadnymi paskudztwami tak jak np. rzepak. Olej palmowy jest prawie w każdej margarynie (a niby skąd się wzięła nazwa "Margaryna Palma"?), w popcornie i w ulubionym placku wypiekanym przez mamę. Masło łatwo się przypala, w o wiele niższej temperaturze niż olej i wtedy zamienia się w rakotwórczą truciznę.

wiele osób ma lęk wysokości. Po rozłożeniu, drabina staje się automatycznie niższa, więc facet by musiał stanąć na najwyższym szczeblu, niczego się nie trzymając i nie wiem, czy by dosięgnął. Akcja może trochę długo trwała ale zakończyła się sukcesem, więc gdzie ta wiocha?

właśnie sprawdzałem - sadzonki sosny można kupić po 60 groszy/sztukę. Każdy by tak chciał, dać trzy dychy zamiast pięciu stów.

w jaki sposób z 400 tysięcy zrobiło się 900, a z 1400 zł pięć tysięcy? Brakującą kasę wygrałeś w totolotka?