Komentarze użytkownika homo_sapiens

Większych idiotyzmów dawno nie czytałem... No chyba że to zdanie ruskiego agenta - wtedy jest to całkowicie zrozumiałe.

Ja z tym ruskim agentem to pisałem tak pół żartem pół serio, ale po tej wypowiedzi: "mieliśmy chroniący nas Układ Warszawski" "pół żartem" wykreślam i zostawiam samo "serio".

No proszę, oto przykład tego, że sztuka sakralna może być niezwykle inspirująca.

Choć rewolucja francuska niosła ze sobą terror i potworne zbrodnie, to ostatecznie jej konsekwencje dla Francji i Francuzów (z wyjątkiem kleru i szlachty, która stanowiła około 2% społeczeństwa - dla porównania w Polsce około 10%) okazały się zdecydowanie pozytywne.

To chyba Ty sobie jaja robisz. Wtedy ludzie (szczególnie biedota) musieli produkować większe ilości potomstwa, bo śmiertelność wśród dzieci była znacznie wyższa. Może to dla Ciebie zaskakujące, ale nie było wtedy antybiotyków, szczepionek, powszechnego dostępu do nowoczesnej medycyny, a standardy sanitarne i higieniczne "nieco" odbiegały od dzisiejszych cywilizowanych. To, jak sam tylko fakt braku dostępu do lekarzy ma na śmiertelność dzieci, widać na przykładzie sierocińców w Irlandii: dwukrotnie większa śmiertelność niż średnia krajowa.

Czy ten pisowski przygłup nawet nie wie, jakie były przyczyny wybuchu rewolucji francuskiej i jak przyczynił się do tej sytuacji Kościół Katolicki? Jakoś mnie to nie dziwi. A o tym, że to tak potworne wydarzenie w historii Francji, powinna poinformować raczej samych Francuzów, dla których to był początek ich nowoczesnego świeckiego państwa. "Dzień 14 lipca, dzień zdobycia Bastylii, do dziś jest we Francji świętem narodowym."

A mnie się takie pytanie nasuwa: gdyby osoby LGBT nie istniały, to co innego byłoby "bronią marksizmu", przez którą "warto, aby przedsiębiorcy wpłacali darowizny"?

Doktor Piotr Kładoczny, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego, w-ce prezes HFPC: "Argumenty rzecznika są trafne, natomiast bardzo nie na rękę przewodniczącemu składu". "(...) nie chce pozwolić na przytoczenie publiczne argumentów, które są mu bardzo nie na rękę". Jak podkreślał Kładoczny, "to jest o tyle ważne i słuszne, że rzecznik to podnosi, że mamy już orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, mówiące o tym, że jeżeli w składzie jest dubler, (...) to ten sąd nie jest sądem ustawionym ustawą, czyli nie powinien orzekać".

Przecież nie od dziś wiadomo, że prawackie cnoty są zupełnie inne w życiu prywatnym niż deklarowane publicznie (i wymagane od innych). Przykładów w samej tylko Polsce od diabła i trochę.

Nie jestem co prawda specjalistą, ale tak mi się wydaje, że ona ma więcej wspólnego z dziką świnią niż z małpą.

Ja rozumiem, że można być prymitywem, durniem i zwykłym chamem. Ale żeby się tym publicznie chwalić i szczycić?

Być może to jedyna dobra rzecz jaka wynikła z sowieckiej okupacji Polski po II w. św. - że KK nie miał dostępu do prowadzenia szkół i placówek opiekuńczo-wychowawczych na masową skalę. Tylko z tego historycznego powodu nie spodziewam się w Polsce powtórki z Irlandii czy Kanady.

Ad 1. To jak określić osobę, która posiada biologiczne cechy obu? Ad 2. Definicja małżeństwa jest czysto umowna. Ad 3. Naprawdę? Zdumiewające. Ad 4. To nie kwestia wyboru tylko (nie)zgodności płci chromosomalnej, hormonalnej, mózgowej, psychicznej itd. Dla teistów świat zawsze był prosty jak konstrukcja cepa, bo tak wyobrażali go sobie np. żydowscy pastuchowie parę tysięcy lat temu. Każdy, kto dostrzegał bardziej złożoną strukturę, musiał się liczyć z problemami (do zagrożenia życia włącznie) ze strony durnych ale za to bogobojnych ludzi. Kiedyś budowa Układu Słonecznego, dziś płeć.

Skoro istnieje jedynie wybór między k i m, jak chcą teiści, to skąd jakieś określenia spoza tego dwuelementowego zbioru? Widziałeś gdzieś na polskim dokumencie opcję "obojnak" lub "hermafrodyta"? Co ma wpisać osoba, która jest takim obojnakiem? I jak ma ją traktować aparat państwa? Tu nie chodzi o "trzecią płeć" tylko o uznanie, że ten dwuelementowy zbiór nie wyczerpuje wszystkich możliwości, bo natura na złość teistom nie chce być zero-jedynkowa.

@jurand - no to powiedz mi dokładnie, co wpisują, bo jak na razie przytoczyłeś tylko historyjkę, z której nic nie wynika. @tyrotyratorr - po pierwsze przeczytaj jeszcze raz, co napisałem, a może za drugim razem zrozumiesz i nie będziesz wciskał w moje usta słów, których nie napisałem. Po drugie właśnie pokazałeś, jak mało wiesz na ten temat. Współczesna nauka wyróżnia kilka KRYTERIÓW określania płci. Gdy są zgodne, nie ma problemu. Tylko że nie zawsze są zgodne, jak sobie by tego prawacy życzyli.

Boksik, ciemniaku, wyjaśnił to on jedynie swoją ignorancję.

@jurand - a gdyby miał po równo? Pytałem, co wpisują w dokumenty w takich przypadkach, bo miałeś to napisać, a nie jak ktoś traktował twojego kolegę. Poza tym, o czym niby miałby świadczyć jednostkowy przypadek twojego kolegi? Twierdzisz niby, że jakaś komisja liczy ilość cech męskich, ilość żeńskich i na tej podstawie określa płeć? I to jeszcze może w momencie urodzenia?

@Gruzawik - z tym cytatem z "Misia" trafiłeś w sedno! Przypomniał mi się reportaż o problemach, jakie miała w Polsce para kobiet z urzędami i sądami, próbując wyrobić dokumenty dziecka z wpisem o dwóch matkach. To jest jeszcze kwestia arbitralnej decyzji politycznej: dopuszczamy albo nie, ale w tym kontekście można zadać pytanie - co w sytuacji, gdyby faktycznie dziecko miało dwie matki (in vitro z materiału genetycznego dwóch kobiet - był co najmniej jeden taki przypadek na świecie kilka lat temu)? Biurokracja i prawacka wizja świat tego nie przewiduje i co? "Nie mamy pańskiego płaszcza..."

@Gruzawik - no właśnie - tylko cytat ze starej książki, i 2 tysiące lat bezrefleksyjnego powoływania się kapłanów na ten cytat. Nie mogą się teraz tak po prostu wycofać. W paru sprawach musieli się wycofać przy druzgocącej sile argumentów naukowych, ale kwestie płci i orientacji seksualnej są chyba jeszcze w nauce na tyle świeże i społecznie kontrowersyjne, że mogą sobie pozwolić na udawanie i wmawianie wyznawcom, że to żadna nauka tylko "lewacka propaganda", LGBT to nie ludzie tylko ideologia itd.