Komentarze użytkownika MisiaPysia30

Dobra, znów mnie przekonałeś. Można czuć niechęć do nieistnienia, ale nie można się go bać. Niechęć to instynkt, lęk - absurd. Na szczęście ateizm chroni przed tym instynktem, bo tłumaczy, że w nieistnieniu nie ma nic złego - stąd zapewne jego szalona popularność od czasów stoików. Koniec dyskusji, poddaję się.

Popieram. Jak ktoś jest wychowany bez trwogi i, dajmy na to, umrze mu dziecko, to splunie, zaklnie, wzruszy ramionami i idzie obejrzeć mecz, a nie rozkleja się jak stara baba w kruchcie!

No właśnie, trwoga nic nie pomaga, dlatego się idzie meczyk oglądać :)

Gruzek, śmierć kogoś bliskiego bardzo często skutkuje doświadczeniem polegającym na poczuciu bezsilności i konfrontacji z siłą, która przeraża i jest niezrozumiała. To jest właśnie ta trwoga. Mam nadzieję, że ze specjalności jesteś co najwyżej bariatrą, bo jeśli masz kontakt z prawdziwymi dramatami, to współczuję szczerze twoim pacjentom.

Wydaje mi się, że bez względu na wychowanie, śmierć jest siłą, która stawia człowieka wobec pytań, na które nie ma odpowiedzi. I ten brak odpowiedzi budzi trwogę - ale są zapewne tacy, którzy pytań nie stawiają albo w żałosnym zadufaniu wydaje im się, że wszystko wiedzą. I w takich przypadkach być może faktycznie nie ma problemu.

"nie muszę podzielać lęków i obaw innych by je rozumieć i im współczuć" oraz "to, że można jakieś pytanie w jakimś języku sformułować, nie oznacza od razu, że pytanie ma w ogóle sens. po co więc sobie lęków dokładać? no, chyba, że ktoś lubi, różni są na tym świecie". Ty masz gruzek często tak, że jak wypowiadasz się kilka razy, to przestajesz ogarniać materiał i zaczynasz sobie przeczyć. Bardzo ro zabawne.

Gruzek, po raz kolejny wchodzisz z gracją słonia w obszar, który ludzkość przemyśliwuje od tysiącleci i z niezachwianą radością kretyna snujesz swoje żałosne sylogizmy. Rozumieć czyjeś emocje to na pewno nie jest to samo, co uważać je za głupie. Myślę natomiast, że u osoby dorosłej brak lęku wobec spraw ostatecznych to nie jest kwestia wychowania, tylko po prostu jakiś wrodzony deficyt umysłowy - co jakiś czas się pewnie pojawia, ale jak na razie ewolucyjnie nie zwyciężył.

Marsjanie kradną pieniądze z ZUS-u. Wystarczy policzyć: średnia emerytura, ilość emerytów, wpływy ZUS-u. A dla orientacji, sprawdź, ile emerytury dostają twoi dziadkowie/rodzice i jakie składki ty płacisz. Samo utrzymanie instytucji, jaką jest ZUS (biura, płace itd.) kosztuje każdego emeryta parę zł miesięcznie.

Polecam hasło w wikipedii "List of memorials to John F. Kennedy".

Rozkoszne. Zawsze w takich dyskusjach pojawia się jakiś niedouczony kołek z argumentem płaskiej Ziemi :)

Albo i dwa kołki :)

Próbuję z tobą rozmawiać racjonalnie, ale to trudne. Kościół nie miał i nie ma zdania w sprawie kształtu Ziemi, budowy materii ani innych takich rzeczy, bo się tym nie zajmuje. Od starożytnych Greków wiadomo, że Ziemia jest kulą, i żaden poważny astronom, kościelny czy nie, tego nie kwestionował. A co do "krańców Ziemi", to ja znam już Twoje kompetencje w sprawie analizy tekstu, ale wyobraź sobie, że niektórzy mówią, że Słońce wschodzi i że zgaga pali. Podejrzewam nawet, że ty też tak mówisz.

Ból jest może i palący, ale zgaga nie pali. Słońce nie wschodzi, ponieważ się nie porusza (w uproszczeniu, w rzeczywistości oczywiście pędzi przez kosmos). Krańce Ziemi nie muszą oznaczać krawędzi (mogą oznaczać po prostu całość Ziemi), tak jak "środek oceanu" wcale nie musi być geometrycznym centrum. Ale to bez znaczenia, bo Biblia nie jest podręcznikiem fizyki. A tobie brakuje podstawowej cechy, która jest niezbędna do analizy tekstu: chęci jego zrozumienia.

Nie, gruzek, Słońce nie pojawia się nad horyzontem, ponieważ nigdzie nie znika - cały czas jest w tym samym miejscu. To Ziemia się obraca i odsłania Słońce. Będziesz od jutra mówił "odsłonięcie Słońca przez Ziemię nastąpi o 7.30", czy pozostaniesz przy swoich prymitywnych, geocentrycznych sposobach wyrażania się?

W którym punkcie pomyliłam geocentryzm z kształtem Ziemi? I jeszcze raz: Biblia nie jest podręcznikiem fizyki. To trochę tak, jakbyś miał pretensje do podręcznika kardiologii, że niewiele piszą w nim o ludziach wielkiego serca, a jeśli już, to określa się to jako stan patologiczny. Jak zwykle czepiasz się z tępym zadufaniem ignoranta. Ale trudno dyskutować o jakimś tekście z kimś, kto nawet nie przeczytał go w oryginale, a za to mądruje się, jakby zjadł wszystkie rozumy (nie chodzi o kanibalizm, gdyś się nad tym zastanawiał :)

Greckie ge i łacińskie terra oznaczają, tak jak po polsku, zarówno ziemię, jak i ląd (w odróżnieniu od morza). Łukasz, który prawie na pewno wiedział, że Ziemia jest kulą, używa tego określenia (krańce ziemi), albo w sposób poetycki, albo mając na myśli "najdalsze lądy". Ale to wszystko bez znaczenia, bo Biblia nie jest podręcznikiem fizyki. O "sprawdzalnej wiedzy" już pisałam: liźnij trochę filozofii nauki, to się przestaniesz mądrować.

Ależ oczywiście, że można się dowiedzieć. To nie jest nawet takie trudne, wymaga tylko trochę dobrej woli, chęci i lektury. Zdziwisz się, jak bardzo poszerza horyzonty zapoznawanie się z poglądami innymi niż twoje. Namawiam gorąco :)

Gruzek, to ty jesteś w UK miejscowy? Wybacz w takim razie te moje uwagi o emigrantach. Myślałam, że gnębią cię zwykłe w takich przypadkach kompleksy i żale, które ukrywasz sam przed sobą, ale wylewasz żałośnie przy byle okazji. Wiesz, taki co to parę lat gdzieś pomieszkał i myśli, że wie wszystko. Ale jeśli jesteś brytolem, to cofam moje komentarze:)

Ależ ja cię zachęcam, żebyś to zrozumiał, naprawdę. Ale najpierw pogódź się z tym, że są sprawy, których nie można wyjaśnić w jednym zdaniu komentarza na tym portalu. Zwłaszcza w takiej złośliwej polemice jak ta. Jak to przyjmiesz, to będzie pierwszy, ważny krok, do zrozumienia bardziej skomplikowanych aspektów rzeczywistości.

To właśnie lubię w argumentacji ateistycznej: rzeczowość i racjonalność. Trochę tylko interpunkcja szwankuje :)