Komentarze użytkownika deathmind

Ostatnio w pewnym hipermarkecie podeszła do mnie babulina i powiedziała, że te pomidory to są tutaj strasznie drogie, a takie same są znacznie tańsze w Biedronce. W zasadzie to nie oglądam nigdy cen warzyw/owoców (no musiałyby to być chyba trufle), ale podziękowałem babulinie za informację i od razu się uśmiechnęła. Do emerytury mi daleko (mówię językiem potocznym, bo fizycznej wypłaty emerytury raczej się nie spodziewam), ale staram się zrozumieć tych ludzi. Niestety wielu z nich przez wykluczenie reaguje chamstwem, agresją i stąd wiele stereotypów o babci, która depcze komuś buty czy przepyc

Stary absurd, bo przepisy uległy zmianie. Przecież już dawno była g*** burza o skazywanie na więzienie pijaczków tułających się rowerami na podwójnym gazie. Dyskusja, a raczej presja społeczna wywołała zmianę kwalifikacji tego czynu z przestępstwa na wykroczenie.

Pragnę zauważyć, że popyt i podaż obowiązuje także w zakresie rynku pracy gałgany. Jeżeli jest popyt na oferty z takimi śmiesznymi stawkami i przekracza on podaż tych ofert to w odróżnieniu od sprzedaży towarów/usług - cena pracy spada. Czysta logiczna zasada. Natomiast jest to nie do wyleczenia na poziomie prywatnym, bo jak obywatelsko namówić ludzi ażeby ignorowali takie oferty pracy? Tutaj faktycznie jedynie Państwo może sztucznie załapać za mordę pracodawcę w taki czy inny sposób, ale to tylko lek zastępczy na to zjawisko społeczne.

Tobie się chyba epoki pomyliły. Dzisiaj już nie ma Karola Młota, więc wytłumacz mi kto i z czyim poparciem miałby ich pogonić?

No i? Jeżeli ktoś się lubi dawać dymać to jego problem. Moje wykształcenie może nie kierowało mnie nigdy do tak zaszczytnych zawodów jak przynieś podaj pozamiataj, ale nawet dobrze zarabiając w sektorze finansowym (w znacznie większym korpo niż Empik) kiedy odczułem presję przełożonego ażebym wydłużył swoją obecność w biurze (czyt. siedział tam dzień w dzień po 12-14h) odszedłem mimo, że miałem w ręku nową umowę z jeszcze wyższą stawką godzinową. Jeżeli nie szanujesz sam siebie jako pracownika to nie oczekuj, że pracodawca jak pani w przedszkolu będzie Ci na siłę umilać warunki pracy.

Ludzie mówią: łatwo Ci gadać kiedy masz wybór, bo kiedy taki empik to praca vs. bezrobocie - gadanie o warunkach pracy nie jest takie proste. Otóż czy ktoś komuś kazał żyć w taki, a nie inny sposób? Czy ktoś kazał kończyć te, a nie inne studia? Czy ktoś widział kiedyś bezrobotnego dentystę? Jeżeli ktoś ma problem z bezrobociem to niech się przekwalifikuje, skończy studia, pójdzie na jakieś kursy etc. jest tyle zawodów gdzie brakuje ludzi np. syndyk masy upadłości. Nie...lepiej płakać, że mało płacą i męczą w srempiku mimo, że w CV ma się kwalifikacje na zawodowego wykładacza towaru na półki.

Ależ czy ja piszę, że kogoś nie szanuję? Ja nie szanuję tylko lenistwa. Okej nie jesteśmy równi - jeden rodzi się w domu postkomucha, żyje w dostatku, ma wszędzie chody, fucha w ministerstwie tylko na niego czeka (znam nawet takiego chłopaczka), a drugi w biedzie gdzie ojciec 12h dziennie nosi pustaki i rozrabia beton żeby w weekend się uwalić jak świnia. Na szczęście dla tych drugich żyjemy w kraju z socjalem - każdy ambitny człowiek ma szanse na stypendia i inne granty. Praca? Ja nie znalazłem jej układzikami - poszedłem na kilka sesji testowych gdzie z kilkuset osób zostaje wyłoniony 1 prac

cd. pracownik*. Tak to też niesprawiedliwe - głupsi odpadają, a wybierają najlepszego. Nie uważam się za jakiegoś mistrza w czymkolwiek, ale włożyłem dużo pracy w studia i w rozwój intelektualny żeby kiedyś móc nazwać się erudytą. Do testów przygotowywałem się wielowątkowo - czytałem nawet 2 książki o rozmowach kwalifikacyjnych. Leń tego nie zrozumie, bo co to za pomysł żeby miesiąc biegać jak wariat na jakieś sesje testowe, rozmowy kwalifikacyjne etc. Najlepiej ponarzekać, że się wysłało g.ówniane CV do 100 firm i nikt nawet nie podziękował. Także komu jak komu, ale mi bajeczki o niesprawiedl

No no zewnętrzne ściany z płyt betonowych - dosłownie jak u jednego z naszych rodzimych deweloperów. Rozpędziłbyś się dobrze to byś wypadł na ulicę razem z tą "ścianą".

A czy ktoś starej babulinie karze wierzyć w tego czy innego boga? Za państwowe pieniądze można kupić trumnę, a pogrzeb może polegać na skromnym obiedzie w domu gdzie goście żegnają się ze zmarłym, potem transport na cmentarz i tyle. Proste i oszczędne - w USA w zasadzie standard. Ale nie - przecież trzeba jej chłopa w sukience, który odprawi wololo. Żyjemy w państwie świeckim, a ksiądz nie frajer żeby za darmochę zrobić czary mary na mszy, a potem jeszcze w zimę tłuc się po cmentarzach. Ja tylko nie rozumiem do kogo żal? A czy ktoś jej narzucił katolicyzm? W XXI wieku spodziewała się księdza a

ascety? A czy w średniowieczu poza mnichami wśród duchownych było modne biedowanie? Także nie wiem skąd to przekonanie, że ksiądz i to w czasach zwariowanego konsumpcjonizmu miałby tracić pół dnia dla jakiejś babuliny. No może gdyby wierzył w zbawienie to by poświęcił - w końcu jakiś dobry uczynek. Jednakże skoro woli dobrze zjeść, kupić dobre auto etc. to chyba średnio interesuje go kwestia tego co będzie po śmierci z jego duszą.

Wiem, byłem na różnych pogrzebach i standardem było kiedy przychodziło mi kogoś z bliskiej rodziny pocieszać pieprzenie o tym, że zmarły trafił do lepszego miejsca, już nie cierpi, sratata etc. No ale oddzielmy sferę emocjonalną od finansowej - czego ludzie oczekują? Jakaś lokalna władza ma zmusić duchownego żeby sobie za friko zajął pół dnia? A może w ogóle państwo (czyli my wszyscy) mamy finansować religijne obrządki?

Oj niech sobie brzydkie laski tak wszystko tłumaczą. Mam znajomego, który mając mniej niż 30 lat ma już (razem z ojcem) biznes dający milionowe zyski. Facet wygląda jak typowy tucznik (taki oleksy z dawnych lat, ale z włosami), ubiera się elegancko, jeździ nowym Continentalem V8, a wyrywa za przeproszeniem "suczyska" wyglądające jak z rozkładówki CKM. Drink do drinka, potem zwykle restauracja w hotelu (lubi intercontinentala) i pukanko w eleganckim pokoju hotelowym. Laska czuje się jak dama chociaż cały zabieg sprowadza się do dymania.

Ale czy ksiądz to jakiś urzędnik państwowy? Ludziom się w d*** przewraca. Jeżeli kogoś stać na wierzenie w bożka takiego czy innego, to niech bierze na klatę koszty z tym związane, a nie biadoli cebulina, że go nie stać na pogrzeb. A kto mu karze robić chrześcijański czy jakikolwiek inny pogrzeb? Jeżeli komuś obok pożegnania zmarłego i pochowania go w grobie marzy się jakiś znachor od wolololo to do kogo żal? Ksiądz - frajer żyjący na suchym chlebie w XXI wieku? Ktoś tu się bajek naczytał za dużo.

Po pierwsze autorze zamknij mordę jeżeli Twoje IQ nie pozwala Ci na dysputy polityczne. Po drugie wpisz sobie w yt"durczok wywiad z kopacz". Niespełna 30 minutowy wywiad ze stycznia br. dotyczący sytuacji kopalń w PL. Ja się dziwię, że za profesjonalne pranie polityka (tak być powinno w stosunku do każdego niezależnie na jaki kolor ma pomalowaną d***ę) dobrano się do niego tak późno, a nie z dnia na dzień. Pokaż mi który dziennikarz pozwolił sobie na takie uwagi dot. rządu i jego porażek?

Brawo brawo, kolejny z tych "co ja lepiej wiem, ja lepiej rozumiem" chociaż kodeksu drogowego na oczy nie widział. Proszę się zapoznać z art. 30 i 51 Ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. - Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. z 2005 r. Nr 108, poz. 908, z późn. zm.). Ostatnio miałem case gdzie typ z ciężarówki sądził, że przez przeszkodę to on miał pierwszeństwo i to wina gościa jadącego z naprzeciwka, że nie poczekał aż on ją ominie. Logika godna nagrody darwina.

Brawo dywersanci. Nie ma to jak z prywatnej sfery seksualnej robić ideologię, dorzucać trochę polityki, szumu w mediach i na ulicach. Czy ktoś tych ludzi wybrał? Kto dał im prawo narzucać ogółowi jakieś racje? Poszanowanie mniejszości wymaga paradowania tysiąca facetów w różowych stringach, a co ktoś ich z pracy wyrzucał? A od kiedy to ktoś w pracy czy gdziekolwiek musi wiedzieć gdzie instalujesz przyrodzenie? Homoseksualizm to zjawisko obecne od zawsze. Tylko, że kiedyś homoseksualista starał się szanować porządek publiczny.

Dzisiaj wmawia się nam, że to coś wielkiego być aktywistą i pokazać każdemu, że jest się homo. Ludzie...czy ten świat nie ma większych problemów niż prywatna sfera seksualna? Kiedyś intelektualiści rozmawiali o sferach, które były za skomplikowane dla prostych ludzi albo po prostu nie mieli na to czasu, a mówię o miłości, o szacunku, o planach rodziny, o ocenie polityki krajowej, międzynarodowej, o kulturze, o gospodarce itd. A dzisiaj? Bądź wielkim, grubym chłopem, załóż sukienkę i szpilki, a będziesz mógł zebrać wokół siebie setki jak nie tysiące tych współczesnych aktywistów rzekomo "i

"intelektualistów". Społeczeństwo traci podstawowe wartości. Dzisiaj nie szukamy porozumienia - dzisiaj sąsiad nie dogada się z sąsiadem, a założy mu sprawę cywilną o ponowne wytyczenie granic nieruchomości, ponieważ w jego ocenie zawinął sobie trochę miedzy i słusznie, bo oponent również nie będzie szukać kompromisu. Dzisiaj szczytem radości i samodoskonalenia jest znaleźć w sobie coś takiego co kogoś irytuje, a ktoś to popiera i pokazać całemu światu jaki to jestem uciśniony (no marksistowska wojna klas w zasadzie).

A zakończę wracając do meritum - homoseksualizm to jakby nie patrzeć jakaś forma dewiacji jak pozostałe wchodzące do LGBT. Dewiacją może też być organizowanie spotkań przy kawie z klockami lego po godzinach pracy. Czy muszę z tym wychodzić na ulicę? Nie muszę. Homoseksualista nie musi wychodzić na ulicę żeby robić to co robi. Aleksander Macedoński posuwał faceta i nawet jako władca nie widział powodu żeby wprowadzać małżeństwa gejów chociaż cały półwysep apeniński był pełen kochających inaczej. Czemu? Bo miał ZDROWY ROZSĄDEK.