i nie wiedzialem ze wiezniow uczy sie jak zabijac i obezwladniac

bo to nie wiezienie...

harlem otoz geniuszu nie skujesz kogos celujac mu w nos. dlatego psy trzymaja sie w parach albo wiecej dla bezpieczenstwa bo przeciez 5 na 1 to dopiero stosunek do przyjecia zeby wykonac brawurowa akcje. asd wiesz co to sarkazm? same zjeby tutaj co minusuja jak ktos nie jest glabem albo nie napisze czegos idiotycznego -.-

pewnie,na dzien dobry zlamalby Ci kciuk.

Chłopaki,w wojsku służyłem w latach 90 w 21 Brygadzie Piechoty Górskiej pod panowaniem "Wielmożnego Pana" gen.bryg.Fryderyka Czekaja.Trenowaliśmy eliminowanie zagrożenia w jak najkrótszym czasie,najciszej jak możliwe,najefektywniej i jak najprościej.Wtedy na początku nie wiedzieliśmy,że trenujemy "Combat 56",dopiero po wizycie majora Kupsa i jego "opowieściach,pokazach i kilku przeprowadzonych treningach,zrozumieliśmy powagę i "moc" tego szkolenia.Koleś na filmie wie co robi,ale jest zbyt "ociężały"do nawet podstawowych zadań taktycznych...jedyne co

Jedyne co,to jako kucharz.Po drugie nikt nie strzela w ten sposób,chyba,że dilerka na Brooklynie,po trzecie jeżeli nożem walczysz trzymając go jak szablę,to masz tyle o tym pojęcia,że obezwładnię Cię mając skute ręce,a o reszcie...szkoda gadac.

Szaflor to podsumował. Wyłozę to krócej i prościej. Uczyć się możesz jak nożem zabijać ludzi, nie nauczysz się skutecznie bronić przed nożem.

Pierwszy kawałek to Bon Jovi.

Nie, nutka to po Polsku to "Selo i Lyudi - Its My Life" to rosyjski cover Bon Jovi i Dr Albana w jednym Link: www.youtube.com/watch?v=d-VVnhwB4Gw

i to bitewny !!!

putin

mnie się bardziej podoba niż oryginał:)

Tytuł po Polsku to "Selo i Lyudi - Its My Life" to rosyjski cover Bon Jovi i Dr Albana w jednym :) po rosyjsku tytuł jest taki: Село и люди - It's my life :)

tak wyglądają wszystkie pokazówki,w realu nie jest tak słodko.jak to mówili w starym kawale,,ciupaga to ciupaga,,.

Takie coś to smiech na sali. Nikt sobie nie da przechwycić ręki z nożem, albo pistoletem. Poza tym nieuzbrojonego przeciwnika atakuje się z lewą nogą wykroczną, trzymając nóż w prawej łapie przy biodrze. Powodzenia z tymi wszystkimi czary mary wtedy. Ale rusza się z gracją jak na takie 140 kilowe bydle.

Nie do końca. Wszyscy uczniowie po kursach samoobrony - jeśli znaleźli by się w sytuacji zagrożenia życia - skończyliby z kosą w brzuchu. JEDYNA skuteczna obrona przed nożownikiem to mieć lepszą broń. Przy czym w walce na noże w większości sytuacji obie strony zadają sobie potencjalnie śmiertelne ciosy.

Spotkaj takiego w celi do której właśnie wchodzisz :)

wejdź w filmik i poczytaj a nie jak zawsze jakies idiotyczne teorie masz

jak dziwne teorie to jak zawsze twoje - wejdz do fimiku na yt i poczytaj

Jedyny sensowny komentarz. Jednak nożem w walce się nie tnie tylko pcha, no chyba że mamy typowe ostrze do rozszarpywania (karambit, szpon, itd.). Reszta się zgadza, jedyna obrona to ucieczka, albo mieć lepszą broń.

Hssar nozem pcha sie na filmach i na pokazach. W realnej walce jesli oponent jest zdesperowany i nie liczy sie z konsekwencjami to zawsze bedzie cial a nie dzgal.

No nie. Pomijając całą psycho otoczkę, jeśli ktoś startuje z nożem to ma jeden cel. Zabić. Smiertelne są pchnięcia. Każde dźgnięcie w klatkę piersiową na głębokość około 5 centymtrów jest potencjalnie śmiertelne. Nie oczekuj, że jeśli ktoś wyciągnie nóż to jest daunem. Może być niewykształcony, nie być elokwentny itd. Ale w walce będzie inteligentny i będzie wiedział co robić. To jedyne właściwe założenie.

W sumie nie doszedłem do sedna. Walcząc nożem z nieuzbrojonym przeciwnikiem masz jeden cel - wsadzić mu tą je... kose w brzuch. Dlatego chowasz nóż dopóki nie masz otwarcia. Szarpiesz go drugą ręką, wpychasz mu w twarz, uderzasz, łapiesz jego prawą rękę. Masz otwarcie uderzasz kilka razy w dolną część tułowia i gameover. Koniec walki. Widziałeś coś takiego na jakimś pokazie samoobrony? Nie? Dlatego śmieszą mnie te wszystkie minusy od popapranców, którzy naoglądali się głupot w tv, albo od idiotów którzy nie wiedzą co robią. Jestem żołnierzem i mówiać szczerze, nie mamy instruktorów którzy by s

jaki % ludzi potrafi posługiwać się nożem ? i nie mówię o jedzeniu.. trochę jak z boksem, prawie każdy uważa, że potrafi uderzyć. a gdy obserwujesz uliczną bójkę to wiesz kto ćwiczył z workiem a kto nie. laik zamachowe sierpy i tylko sierpy, proste nie istnieją a jeśli już to całkowicie pozbawione siły. z nożem jest podobnie, pchnąć w punkt ( mówimy o bójce gdzie dwie osoby są w ruchu ) jest trudno. pociągnąć z góry na dół z prawej do lewej lub po skosie jest o wiele łatwiej i zawsze w coś się trawi a taki cel ma nożownik.

opisałeś walkę dwóch równych sobie ludzi którzy przeszli jakiekolwiek szkolenie. w rzeczywistości zawsze istnieje duża dysproporcja. przeważnie, prawie zawsze ten który trzyma nóż albo jest fizycznie słabszy albo jest pijany ( pomijam napady bo to inna sprawa ). osoba która ma przewagę nad swoim przeciwnikiem raczej noża nie wyjmie. pijany nie ma precyzji, zagrożony działa instynktownie, nie tylko atakuje ale również broni się nożem dlatego jego ruchy nie są skoordynowane. zwyczajnie tnie na oślep.

Za krotkie są te komentarze. Oleję poprzedni wątek, wrócę do punktu wyjścia. Jedyne właściwe założenie mając w walce naprzeciwko siebie nożownika to: 1. ten ktoś chce cię zabić, 2. ten ktoś wie jak to zrobić. Jedyne dwa wyjścia to 1. uciec (doprowadzić do sytuacji w której możesz uciec - rzucić mu porfel, walnąć w mordę, zależy od kontekstu), 2. mieć lepszą broń. Tu się chyba zgodzimy? I w sumie tyle w temacie.

i tu zgoda :) dodam tylko że należy uciec ale nigdy nie można odpuścić. jeśli jest możliwość idziesz za gościem w bezpiecznej odległości w między czasie dzwonisz na policję - no teraz to mi się minusy posypią :) oni zawijają gościa i dopiero wtedy koniec. P.S. kiedyś byłem w takiej sytuacji. na komendzie padło pytanie w której ręce napastnik miał nóż. emocje były tak duże, że nie wiedziałem :) a że na komendzie konfrontacja była bezpośrednia tzn: ja, policjant i napastnik to poczęstowałem go papierosem i już wiedziałem.

po jakimś czasie spotkaliśmy się na osiedlu i udało nam się sprawę zakończyć. bez noży ale na ostro i do dziś facet schodzi mi z drogi. tak więc mimo że to nie bajka to wszystko dobrze się skończyło :)

Ja tylko na wyspach miałem taką sytuację. U nas na szczęście mamy jeszcze jako taką cywilizację. Wracałem o może 3 w nocy do chaty, niosąc kilka browarów w siatce - których dzięki bogu nie wypiłem z kumplami i miały pójść do lodówki. Widzę dwóch gości przechodzi przez ulicę w moją stronę, rodziela się. Czerwona lampka. Gość wyciąga hm... 20 cm kosę, tzn. samo ostrze. Bez ściemy. Piwo poleciało, wymininąłem typa i zrobiłem życiówkę na 1km. Przez kilkaset metrów jeszcze biegli za mną. Piwa się nie napiłem i do rana nie zasnąłem ;)

If it bleeds, we can kill it