Chory nie zachorował z własnej woli, a dziecko robi się świadomie. A jeśli nieświadomie, to nie na 500+ tylko na edukację seksualną należy się złożyć

Acha tommi, rozumiem logikę: czyli tych, którzy świadomie doprowadzili się do stanu choroby - np. palaczy, pijących, uprawiających niebezpieczne sporty, otyłych, komplikacje po plastykach, zmieniających płeć itd im nie refundujmy leków, niech wogóle leczą się na własną kieszeń, acha dobre to.

Nie do końca ta logika. Refundacja leczenia idzie z ubezpieczenia, które każdy płaci, a jak nie płaci, to nie ma refundacji. A 500+ dostaje każdy, kto ma dzieci, niezależnie czy pracuje. Powiem więcej, są tacy, którzy przestali pracować, bo dostali 500+. To jest socjalistyczna patologia

Ty głupi jesteś czy tylko niedotleniony przy porodzie? Mowa jest o lekach, które w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęły z listy leków refundowanych. Mój sąsiad, który bardzo się cieszył z 13tej emerytury szybko zrozumiał o co chodzi, gdy przyszło mu zapłacić za lek 200 za który do tej pory płacił 14,70. Moja córka (lvl 10) bierze lek na tarczyce, który kosztował chyba koło 25 zł a teraz kosztował by 130 gdyby był dostępny.

Nie kwestionuję tego, że za leki więcej się płaci, bo ja tego niedoświadczam, u mnie na szczęćcie wszyscy w rodzinie zdrowi. Powiem prościej z tego co pisze chory wynika:

Leczy się prywatnie u lekarza, który wypisywał mu refundowane recepty, czyli lekarz miał umowę z NFZ, nie rozumiem dlaczego odwiedzając regularnie tego samego lekarza, nie można było dogadać się z nim i chociaż część wizyt zrealizować na NFZ, co wg mnie było możliwe czasami wystarczy porozmawiać tak po ludzku.