Inny przykład. W naszej gminie wybudowano nowe przedszkole. Powstało około 80 miejsc pracy, z czego spora część to administracja, księgowość, IT i inne nie związane bezpośrednio z dzieciakami. Bilbordy wiszą od 3 miesięcy. Koleżanka, która pracuje w gminie i ciągnie temat twierdzi, że od trzech miesięcy zgłosiło się do pracy 11 chętnych, z czego połowa to okoliczny element :) Inny przykład - miejscowa Biedrona. Ogłoszenie wiszące na drzwiach o tytule "Szukasz pracy? / Szukajesz raboty?" zdążyło wypłowieć już jakieś 3 lata temu.

Towar, w tym praca, jest warta tyle, za ile ktoś się zgodzi :). Tak więc trzeba albo podnieść płace, albo zainwestować w organizacje i technologie i odejść od prostej produkcji. Podajecie widełki w ogłoszeniach? To dobra maniera w krajach cywilizowanych. Ogłaszacie się w rejonach z dużym bezrobociem?

Super, że mieszkasz w takim miejscu. Ja mieszkam w dobrze rozwiniętym regionie w którym pracy nie ma albo jest za minimalną krajową z wymaganiami z kosmosu. Ludzie często pracują na samozatrudnieniu za psie pieniądze na fakturze, nie mają z czego odkładać ani płacić wyższych zusow więc za parę lat będą chodzić po śmietnikach. O pracy w administracji można pomarzyć. Nic się nie zmienia od wielu wielu lat lub zmienia się na gorsze. Region jest dobrze rozwinięty bo masowo ściągają tu górniczy emeryci więc są lokalne podatki na jakieś tam utrzymanie gmin, ale pracujące pokolenie wyjeżdża lub biedu

Makr - to miejsce to Wrocław :) i większość dużych firm. Przy zjeździe z autostrady przywitają cię bilbordy o powierzchni boiska do koszykówki z namiarami i widełkami. Wolnowar - kiedyś nie było tu tak różowo, więc spakowałem żonę + dziecko i wyjechaliśmy jakieś 1500km od miejsca zamieszkania w poszukiwaniu pracy :) No ale już wróciliśmy. Prawda to - nie wszędzie jest praca. Ludzie często przenoszą się pierdyliardy km od domu. Są też tacy, którzy rezygnują gdy muszą ruszyć dupę te 250km do innej miejscowości i to w obrębie własnego kraju, no ale to ich problem i ich wina.

Równie dobrze możesz bezobjawowo przenosić wirus grypy dla których także może być on śmiertelny. Ale sorry, grypy już nie ma, hahaha.

Może, nie czytałem o tym, tyle, że grypa jest z co najmniej 10 razy mniej śmiertelna.

Mówisz o chorobie X. W tym tygodniu słyszałem o niej już ze 3 razy. Wyobraź sobie, że pandemia koronawirusa to tylko ćwiczenia przed faktycznym zagrożeniem. Teraz wyobraź sobie, że koronawirus mutuje i śmiertelność wzrasta z 1% do 80%. Czy Ziemianie sobie poradą? Czy zareagujemy adekwatnie do zagrożenia? Czy może nic się nie stanie, ponieważ taka pandemia wygaśnie sama, bo przy takiej śmiertelności wirusa zabije nosiciela zanim ten zdąży przekazać wirusa dalej?