Wydaje mi się,że najbardziej trafionymi akcjami są zbiórki żywności,odzieży czy lekarstw.Jakaś część z tego na pewno trafia do potrzebujących.Te piłki to raczej nie nakarmią głodujących dzieci w Afryce.Tak samo jak różańce nie pomogły ofiarom po przejściu tajfunu na Filipinach.

mac02 'świat' daje im wędki i stawia na edukację ale to od zaraz nie nakarmi i nie uleczy całej Afryki.Ty myślisz,że ci ludzie tylko siedzą na dupach i czekają aż im 'świat' ześle mannę z nieba?Chyba nie widziałeś kopalń,plantacji pełnych czarnych niewolników harujących od świtu do nocy.A edukacja jest tam bardzo droga.Masz dziesięć lat, bogatych afrykańskich starych-uczysz się.Jeśli nie to od świtu do nocy zapierdalasz za miskę strawy.

zakumałam!:)

Masz tupet z tym nickiem ;) Ale wracając do tematu uważasz,że te wszystkie afrykańskie kobiety i dzieci są winne całemu temu nieszczęściu czy rządy tych państw?

Cała ta gadka o rządach,ustrojach to temat rzeka i możemy dyskutować do rana.Ja pytam dlaczego obwiniasz te nieszczęsne istoty nie mające dostępu do cywilizacji albo wręcz zmuszane do życia w ciemnocie za poczynania rządzących.I to nie tylko tych lokalnych.To nam w wielkiej i nowoczesnej cywilizacji bardzo na rękę to ubóstwo na czarnym lądzie.Od czasu do czasu poślemy dary i mamy czyste sumienie.A pozyskiwane dobra stamtąd za bezcen, niewolniczą pracą..o tym nikt już nie chce mówić

Potępiam agresywne i aspołeczne zachowania Afroamerykanów,Afroeuropejczyków ale to nie ma nic wspólnego z sytuacją tam w Afryce.Głodujące dwuletnie dziecko nie zapewni sobie bytu i to też nijak ma się do naszych rodzimych kloszardów o których wspominasz.Oni mają jakąś alternatywę, chociażby ośrodki o których piszesz.Tamci ludzie nie mają nic.Dla niektórych najwspanialszą chwilą dnia jest kupić bochenek chleba po całym dniu harówki,żeby nakarmić całą gromadkę dzieci.Taki człowiek nie ma żadnych wyborów i nie ma gdzie wołać o pomoc

Wydaje mi się,że nie zrozumiesz problemu.Chętnie wysłałabym Cię na misję abyś mógł przyjrzeć się jak to wygląda naprawdę.Ty masz ten komfort aby decydować o swoim życiu;kiedy założyć rodzinę, ile mieć dzieci, gdzie i za ile pracować.Dla nich to wszystko to abstrakcja.Przeżyć kolejny dzień;pracować; nie głodować; nie chorować-to jest naprawdę piękny dzień. Syty głodnego nie zrozumie.Taka jest prawda.

Oglądałam kiedyś taki program i jeden obrazek utkwił mi bardzo w pamięci;mały czarny chłopczyk wystawał przed prymitywną szkołą w nadziei,że zostanie dopuszczony do lekcji.Niestety rodzice nie uiścili opłaty bo mieli do wyboru głodować kilka dni albo zapłacić za naukę chłopca.Chłopiec był bardzo smutny i następnego dnia wrócił do ciężkiej pracy.Tak to działa;nie masz kasy-nie masz przepustki do lepszego życia.

Dla Ciebie wszystko jest czarne albo białe.Ja myślę,że niektóre sprawy są bardziej skomplikowane i należy wziąć pod uwagę okoliczności sytuacji w jakiej znajduje się dany człowiek.Ja uważam,że nikt świadomie nie wybiera życia w nędzy.Masz rację niektórzy nie dostrzegają otaczających ich możliwości i szans na poprawę bytu ale wielu rodzi się w ubóstwie i jedyne na czym się koncentrują to na przetrwaniu.Wielu próbuje poprawić swoje warunki życiowe ale to czy się uda też zależy od wielu czynników.Może zamiast wysyłać piłki i pierdoły do Afryki zaczniemy słać prezerwatywy?

Czy wiedza o tym "dlaczego on głoduje" albo Twoje łaskawe zainteresowanie zmieni sytuację?Nawet jak usłyszysz najbardziej łzawą i okrutną historię to i tak nie zmienisz poglądów.Bo zawsze będą winni tamci bo tacy głupi i nie potrafią rozmnażać się po ludzku i nie potrafią zarabiać tyle aby utrzymać swoje rodziny i wyedukować swoich potomków.Prymitywy i zwierzaki.Jestem empatycznym człekiem i potrafię postawić się w sytuacji innych istot.Dlatego nigdy nie pojmę Ciebie i ludzi Twojego pokroju.

Zgadzam się z Tobą,że należy pytać ale potem trzeba szukać rozwiązań i działać.Jesteśmy ludzmi i musimy pomagać bliznim a szczególnie tym słabszym i mniej zaradnym.I tak jak piszesz nie tylko przez dawanie rybki ale w taki sposób by ci ludzie mogli stać się niezależni i mogli żyć godnie bez pomocy innych.