Według doktryny (również katolickiej) to ciało istoty boskiej a nie człowieka, więc wierni uprawiają rytualną teofagię a nie pospolity kanibalizm.

"On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem." Czyli jest bardziej człowiekiem niż bogiem.

jeszcze niedawno kto nie wierzył w transsubstancjację, czyli faktyczną, nie symboliczną przemianę w tkankę konkretnego osobnika ludzkiego, mógł się blizej z instrumentarium mistrza małodobrego w loszku zapoznac i stosu powąchać. zamienili kanibalizm na jasełka, ale wciąż marzą o realnym, bo skąd inaczej doniesienia o cudnej przemianie w wafelku w autentyk? z chęci rozpaczliwej potwierdzenia wiary? w co? w rzeczywistość tej przemiany? z konsekwencją w postaci kanibalizmu? wiesz pibi, zawsze można tłumaczyć, że to taki awatar, i tkanką obrosły stwór o innej wewnętrznej naturze... kk potrafi:)

To, że Jezus Chrystus jest (według Kościoła, nie tylko katolickiego) "Bogiem z Boga, Światłością ze Światłości, Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego", stanowi istotę wiary chrześcijańskiej. To wyznanie wiary zostało sformułowane na soborze w Nicei w 325 roku naszej ery. Oczywiście człowiekiem też był (przez krótki czas). Dziś "jest" raczej bardziej Bogiem niż człowiekiem (a raczej jedną z trzech "osób" boskich... w MONOteistycznym chrześcijaństwie). Ale fakt - Bóg i człowiek jednocześnie, a więc wierni uprawiają kanibaloteofagię.

Zabawne jest to, że rozprawiamy o metafizyce pochodzącej z czasów starożytnych, a uprawianej przez miliardy ludzi, w której doskonale wiemy że nie ma ani krzty prawdy. To, że każdy z nas jest w stanie przytoczyć pochodzącą od samych metafizyków "prawdę objawioną", która przeczy pozostałym powinno być wystarczającym dowodem na absurdalność całej tej sytuacji.