Jak zawsze są dwie strony medalu. Druga jest taka, że ktoś kto nie słusznie bierze kasę z ZUS okrada wszystkich, którzy do niego wpłacają.

"Gdy wieczorne zgasną zorze, zanim głowę do snu złożę, modlitwę moją zanoszę, Bogu Ojcu i Synowi. Dop...cie sąsiadowi! Dla siebie o nic nie proszę, tylko mu dosrajcie, proszę! Kto ja jestem? Polak mały! Mały zawistny i podły! Jaki znak mój? Krwawe gały! Oto wznoszę swoje modły do Boga, Marii i Syna! Zniszczcie tego sk...na! Mojego rodaka, sąsiada, tego wroga, tego gada! Żeby mu okradli garaż, żeby go zdradzała stara, żeby mu spalili sklep, żeby dostał cegłą w łeb, żeby mu się córka z czarnym i w ogóle, żeby miał marnie! Żeby miał AIDS-a i raka. Oto modlitwa Polaka!" - Dzień świra ***

Problemem nie jest donoszenie (dlaczego ktoś ma brać pieniądze, jak jest zdrowy), czy praca chorego w ogródku (a jak ma sraczkę, to jak do pracy ma iść i dlaczego w ogródku ma nie pracować). Problemem są same przymusowe "ubezpieczenia społeczne", które są tylko inną formą podatku niewolniczego, bo nawet nie dochodowego. W normalnym niesocjalistycznym świecie, jak człowiek stwierdzi, że chory to nie idzie do pracy i już. A jak nie może sam stwierdzić, to pyta lekarza. Ale decyduje człowiek. W komunie, która jest inną nazwą niewolnictwa, decyduje lekarz lub nadzorca.

"Czy Polacy to naród kapusiów? Pytam całkiem poważnie. Według specjalistów z IPN ponad 100.000 kapusiów żyje nadal wśród nas. W sumie było ich blisko 500.000 (lub więcej) w czasach Solidarności. Czy inne narody mają podobne odsetki donosicieli?" - gazeta.pl